Ludzie to stworzenia (a)społeczne

Nowa normalność dopiero nadejdzie, wciąż jesteśmy w fazie głębokiego szoku i naiwnej wiary, że już za kilka miesięcy wszystko wróci do stanu sprzed pandemii, choć prognozy szefa CDC czy Billa Gatesa jasno mówią, że w przypadku Polski w najlepszym razie będzie to przełom 2021/2022. Warto już teraz zastanowić się, co wymuszona zewnętrznie zmiana organizacyjna spowoduje długotrwale – i zadać sobie pytanie, które z naszych nawyków, praktyk i zachowań nie powinny już wracać, a także wyciągnąć wnioski z tego, czego się dowiedzieliśmy o świecie.

Na pewno dowiedzieliśmy się co najmniej dwóch rzeczy. Pandemia pokazała, że ludzie to stworzenia niezwykle społeczne. Jednym z największych problemów pandemii był i ciągle jest wymóg ograniczania kontaktów z ludźmi. Z tego wynika, że wielu pracownikom brakuje zwykłego, codziennego spotykania się z innymi w pracy. Interakcje, ten „społeczny klej” spajający jednostki i generujący zaufanie, okazały się bardzo istotnym czynnikiem stymulacji nie tylko współpracy, ale i innowacji, a także regeneracji – wie to każdy, kto zamiast ośmiu godzin zebrań w pracy doświadczył ośmiu godzin rozmów wideo i zauważył, jak bardzo przerwy interakcyjne pomagają odpocząć.

Jednocześnie pandemia pokazała nam, jak ogromna jest skala zebrań całkowicie zbędnych, a nawet największe dinozaury i technofobii przekonali się, że bardzo wiele spraw da się załatwić e-mailem, wspólnie edytowanym tekstem lub w ostateczności wideokonferencją. Mam nadzieję, że wiele z tych nowo wypracowanych trybów współpracy zostanie z nami na dobre – choć zwracam też uwagę, że długofalowe skutki dla on-boardingu, mentoringu, czy budowania zespołu niestety będą także negatywne, tylko jeszcze ich tak bardzo nie widzimy.

Pandemia pokazała także, że ludzie to stworzenia aspołeczne. Skala głupoty, bezhołowia i upartego zaprzeczania konsensusowi naukowemu jest porażająca. Pal licho, że internet kwitnie od teorii spiskowych, że nastąpiło przymierze przekonanych o zmyślonej pandemii z bojownikami o wolność od 5G, którym rząd reptiliański sterować ma cywilizacją. Pół biedy, że każda osoba z dostępem do internetu jest teraz ekspertem od dowolnego tematu, niewahającym się swoimi mądrościami żarliwie dzielić z Bogu ducha winnym otoczeniem. Gorzej, że wyegzekwowanie dowolnego zachowania prospołecznego, jak noszenie maseczek, higiena rąk czy dystansowanie jest w Polsce po prostu długotrwale niemożliwe w skali powszechnej. Ludzie mają głęboko w nosie to, że mogą kogoś zarazić, wymyślają piętrowe teorie na temat szkodliwości maseczek, oraz radośnie wrócili do staropolskiego obyczaju unikania mydła i wody, co wiemy z powrotu liczby zachorowań na choroby brudnych rąk do poziomów sprzed pandemii. Wniosek z tego dla zarządzania jest smutny: ewidentnie w rozwoju społecznym nie jesteśmy jeszcze na etapie, na którym zachowania przeciwko dobru wspólnego postrzegane są masowo jako niewłaściwe i wstydliwe, a zaufanie do instytucji wiedzy i państwowych już zerodowało tak mocno albo i mocniej jak w krajach rozwiniętych.

Tekst pochodzi z publikacji "Nowa normalność. Rzeczywistość w czasie globalnej pandemii Covid-19. Wypowiedzi kadry naukowej Akademii Leona Koźmińskiego".

Czytaj także