Średnia miesięczna pensja prowadzącego jednoosobową działalność gospodarczą to 4800 zł brutto. Przy 12 proc. podatku dochodowym przedsiębiorcy zostaje 3200 zł netto. Właściciel mikrofirmy zarabia zatem mniej niż wynosi średnia krajowa. Prof. Jerzy Cieślik z Akademii Leona Koźmińskiego mówi, jakie wnioski powinny z tego wynikać dla polityki gospodarczej państwa. Jednoosobowych firm, tzw. solistów, w ciągu 10 lat przybyło ponad 400 tysięcy - ich liczba wzrosła z ponad 1 do 1,5 miliona. Czy będą w stanie sprostać wyzwaniom inflacyjnym i rosnącej presji na wzrost wynagrodzeń pracowników?
Ekonomista ocenia, że sytuacja gospodarcza, spowodowana m.in. wojną na Ukrainie, dla wielu biznesów stanie się pułapką. Znaczna liczba mikrofirm już boryka się z szybko rosnącymi kosztami, a nie wszyscy zdołają nakłonić klientów, żeby płacili więcej za usługi i produkty. Równocześnie rekompensaty kosztów oczekują też pracownicy. Przy małej skali działania i niskiej rentowności te bodźce mogą być dla mikroprzedsiębiorstw bardzo groźne. Ucieczkę stanowiłoby tylko zwiększenie skali funkcjonowania i przejście do klasy małych firm, czyli zatrudniających 10-49 osób. Jednak wielu właścicieli nie będzie w stanie przeprowadzić zmiany.
Jednoosobowe firmy stanowią obecnie w Polsce dwie trzecie wszystkich podmiotów gospodarczych. Mikrofirm zatrudniających 2-5 osób jest ponad pół miliona, od 6-9 - blisko 140 tysięcy. Liczba małych wynosi prawie 50 tysięcy podmiotów, średnich firm mamy blisko 15 tysięcy, natomiast dużych - niespełna 4 tysiące. - Za kilka lat “soliści” będą stanowili w całym krajobrazie biznesowym nawet 75-80 proc. - szacuje prof. Jerzy Cieślik, dyrektor Centrum Przedsiębiorczości w Akademii Leona Koźmińskiego.
Ekonomista przeanalizował dane Głównego Urzędu Statystycznego z uwzględnieniem zmian w strukturze sektora przedsiębiorstw w Polsce dotyczących takich czynników, jak klasy wielkości firm w latach 2011-2020, zatrudnienia w mikrofirmach, wynagrodzenia pracowników i dochodów właścicieli. Ekspert proponuje, aby dla pełniejszego obrazu sytuacji gospodarczej podzielić mikroprzedsiębiorstwa, czyli podmioty zatrudniające od 1 do 9 osób, na trzy segmenty. Pierwszy to “soliści”, drugi - firmy, w których jest od 2 do 5 pracowników, i trzeci - od 6 do 9 osób. Dodatkowe rozróżnienie jest, zdaniem ekonomisty, kluczowe, żeby bardziej precyzyjnie uchwycić zmiany, które zachodzą w grupie mikrofirm. Obecnie, zgodnie z kryteriami statystycznymi Unii Europejskiej, mikroorganizacje stanowią 97% polskich przedsiębiorstw, ale działalność “solistów” wyraźnie różni się od modelu funkcjonowania pozostałych mikrofirm. Dlatego badacz proponuje dodatkowy podział.
Solowe biznesy mniej produktywne i mniej opłacalne od większych
Zdaniem prof. Jerzego Cieślika, jednoosobowe firmy zwykle nie planują znaczącego rozwoju i zatrudniania pracowników, a także są mniej produktywne od większych mikroprzedsiębiorstw. Co więcej, prowadzący podobne działalności bardzo mało zarabiają. Z danych GUS-u wynika, że to 4,8 tys. zł brutto średnio miesięcznie, a zatem mamy do czynienia z kwotą niższą od średniej krajowej pensji, która sięga 5,2 tys. zł. W ocenie prof. Jerzego Cieślika, z tych danych, poza konstatacją, że sytuacja “solistów” jest zła, należy wysnuć jeszcze inny wniosek w kontekście polityki gospodarczej państwa.
W ostatnich latach paleta ulg podatkowych dla osób, które zakładają jednoosobową działalność gospodarczą została znacznie rozbudowana. Dane pokazują jednak, że zachęcanie do podejmowania niskoproduktywnej działalności, przez ulgi w płaceniu podatków i danin na ZUS, to błąd. Podobne wsparcie miałoby sens przy wysokim bezrobociu, tymczasem jest ono rekordowo niskie, a już działające średnie i duże firmy nie mogą znaleźć pracowników. Warto pamiętać, że praca w większej organizacji w porównaniu do działalności solowej daje 2-4-krotnie wyższą produktywność – przekonuje ekonomista i akcentuje, że nadmiernie rozbudowany i preferowany podatkowo sektor mikrofirm, a zwłaszcza “solistów”, jest zagrożeniem dla ogółu przedsiębiorstw.
Rozsądne byłoby zachęcanie, szczególnie średnich firm, zatrudniających od 50 do 250 osób, do zatrudniania dzisiejszych freelancerów. Równolegle należy wspierać rozwój jakościowego segmentu “solistów” świadczących profesjonalne, wysokodochodowe usługi. Powinny temu służyć specjalistyczne szkolenia z pozyskiwania klientów i utrzymywania z nimi relacji, zarządzania projektami oraz wykorzystywania narzędzi informatycznych w prowadzonej działalności.
„Soliści” wybierają wolność i niższe składki
Niskie dochody mikroprzedsiębiorców mogą wyglądać zagadkowo, bo przecież mogliby wybrać lepiej płatną pracę w większych firmach. Ekonomista tłumaczy jednak te decyzje czynnikiem psychologicznym.
Działalność na własną rękę daje pewien bonus w sferze ogólnego dobrostanu z racji posiadanej autonomii i braku odgórnych poleceń, który to bonus rekompensuje obniżkę dochodów – tłumaczy prof. Jerzy Cieślik. – Ale nie bez znaczenia są także motywy ekonomiczne. W wielu krajach, w tym w Polsce, klin podatkowo-składkowy jest znacznie wyższy dla pracowników etatowych w porównaniu do osób prowadzących działalność gospodarczą i w efekcie ci ostatni mają wyższe dochody „na rękę”.
Ekonomista zaznacza, że Polska nie jest wyjątkiem. Rosnący udział przedsiębiorstw 1-osobowych stanowi charakterystyczną cechę dla większości krajów rozwiniętych. W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii tego typu firm działa już ponad 80% w skali ogółu. W Polsce to około 70%, dziesięć lat wcześniej wskaźnik wynosił 60%.
O badaniu: „Polscy przedsiębiorcy i ich firmy”
Szczegółowe informacje na temat sytuacji mikroprzedsiębiorców wynikają z badania przeprowadzonego przez profesora Jerzego Cieślika. Ekspert wykorzystał dane przygotowane przez GUS w ramach stałej współpracy z Akademią Leona Koźmińskiego. Badanie sfinansowała uczelnia, a pełne opracowanie pt. “Polscy przedsiębiorcy i ich firmy” oraz Aneks statystyczny zostało opublikowane w serwisie Centrum Przedsiębiorczości Akademii Leona Koźmińskiego.