Nagabywanie dziecka w celach seksualnych (ang. grooming), pornografia i wirtualna pornografia dziecięca, molestowanie, a nawet zgwałcenie dziecka przez internet. W sieci jest coraz więcej przypadków przestępstw wobec najmłodszych, a polskie prawo nie zawsze nadąża za rozwojem technologii – takie wnioski płyną z książki "Prawnokarna ochrona dziecka przed seksualnym wykorzystaniem w cyberprzestrzeni", która ukazała się 31 maja 2019.
– Już na początku XXI wieku szacowano, że zyski z przestępczości internetowej przekroczyły łączne zyski z legalnego i nielegalnego handlu bronią oraz handlu narkotykami. To pokazuje skalę łamania prawa w internecie – podkreśla autorka książki, prawnik z Akademii Leona Koźmińskiego dr Małgorzata Skórzewska-Amberg, która od blisko dziesięciu lat zajmuje się tematyką prawnokarnej ochrony dziecka przed seksualnym wykorzystaniem. – W przypadku nagabywania dziecka w sieci teleinformatycznej ciągle przyjmuje się, że warunkiem odpowiedzialności sprawcy jest jego dążenie do spotkania z dzieckiem w realnym świecie. To jednak nie jest potrzebne. Taka osoba może wykorzystać dziecko, nie wychodząc z domu i nie nawiązując w żadnym momencie fizycznego z nim kontaktu, na przykład produkując materiały pornograficzne z udziałem dziecka, z którym sprawca miał kontakt wyłącznie w sieci – wskazuje prawnik.
Liczba przestępstw wyższa o 450%
Policyjne statystyki pokazują coraz większą skalę przestępstw dotyczących chociażby groomingu. Od wprowadzenia regulacji prawnych w ciągu zaledwie 6 lat liczba stwierdzonych przestępstw wzrosła o blisko 450% – z 62% w 2011 roku do 339% w 2016 roku. Dzieci często nie mają też świadomości, w jaki sposób mogą zostać w sieci wykorzystane. Zwłaszcza gdy mówimy o zjawisku sextingu, czyli dobrowolnego przekazywania treści o charakterze seksualnym, zwykle przy użyciu telefonów komórkowych. – Żyjemy w czasach, w których dzieci nieświadomie podają się przestępcom jak na tacy. Nastolatki na przykład potrafią wysyłać swoje roznegliżowane zdjęcia za kilkadziesiąt złotych i myślą, że to nigdy nie wypłynie. Nie zdają sobie zupełnie sprawy z tego, że coś, co trafiło do internetu, nigdy z niego nie zniknie – podkreśla dr Małgorzata Skórzewska-Amberg. Liczba zgłoszeń udostępnionych w internecie materiałów dotyczących seksualnego wykorzystania dzieci (wyłącznie spośród zgłaszanych do tzw. hotlines zrzeszonych w ramach INHOPE) wzrosła o ponad 265 procent – od 24 047 w 2010 roku do 87 930 w 2017 roku. Kim jest internetowy oprawca
Statystyki pokazują, że cyberprzestępcami są z reguły biali mężczyźni, wykształceni, dobrze sytuowani, często z rodzinami. Grupa sprawców seksualnego wykorzystania dziecka online nie do końca pokrywa się z grupą sprawców przestępstw seksualnego wykorzystania dziecka w świecie rzeczywistym, choć oczywiście nie są to grupy do końca rozłączne.
Podkreślić jednak należy, że w cyberprzestrzeni możliwe jest fizyczne wykorzystanie dziecka nawet pomimo braku fizycznego kontaktu sprawcy z ofiarą. Na świecie zapadły już pierwsze wyroki za zgwałcenie w cyberprzestrzeni. W maju tego roku skazano 29-letniego hiszpańskiego lekarza praktykującego w Szwecji za seksualne wykorzystanie kilkudziesięciorga dzieci, w tym także w trakcie internetowych konsultacji lekarskich.