Przeglądając media tradycyjne i społecznościowe, widać, że coraz mocniej zbliża się do nas rewolucja w zakresie elektromobilności. Koncerny samochodowe regularnie chwalą się nowymi modelami oraz zwiększeniem zasięgu oferowanych aut EV. Informują też o powolnym wycofywaniu się z produkcji pojazdów spalinowych.
Autor: Krzysztof Sosnowski, wykładowca na kursie Zarządzanie flotą samochodową i mobilnością w Akademii Leona Koźmińskiego, partner w Total Fleet Solutions
W grudniu 2021, po raz pierwszy w historii, sprzedaż samochodów z napędem elektrycznym w Europie i Wielkiej Brytanii była wyższa niż sprzedaż samochodów z silnikiem Diesla. Dane wskazują, że w grudniu sprzedano 176 000 pojazdów z napędem elektrycznym, czyli o 6% więcej niż w analogicznym miesiącu roku 2020 (przy sprzedaży 160 000 diesli). Nie można zignorować faktu, że wysoki wzrost sprzedaży samochodów elektrycznych w dużej mierze wynika z hojnych dotacji rządowych i surowych przepisów dotyczących emisji spalin, które zmuszają producentów do budowy samochodów nisko- lub zeroemisyjnych. Jednakże z punktu widzenia flot podstawowe kryterium napędzające wymianę samochodów, czyli TCO, dla aut EV nadal pozostaje trudne do oszacowania, chociażby z uwagi na nieprzewidywalność wartości rezydualnych.
Na branżowych konferencjach flotowych temat elektromobilności zaczyna wysuwać się na pierwsze miejsce wśród zagadnień, o których warto, a nawet trzeba, mówić. Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych monitorując rynek, co chwile przedstawia dane z rozwoju (niestety powolnego) sieci ładowarek publicznych, zaś spółka ElectroMobility Poland snuje wizje budowy i sprzedaży (w dziesiątkach tysięcy sztuk) pierwszego polskiego samochodu elektrycznego – Izery. Coraz większa liczba nowo wykreowanych specjalistów publikuje swoje komentarze i artykuły. Samochody elektryczne testują wszyscy, którzy "złapali okazję" w postaci wolnego auta w zaprzyjaźnionym salonie dealerskim lub u producenta. Sam również miałem okazję wypróbować przez tydzień hybrydę typu plug-in. Samochód podobał mi się, ale nie wiem do końca, jak działa i jak jeździ napędzany silnikiem elektrycznym, ponieważ... nie dostałem kabla do ładowania. Na pytanie, dlaczego, handlowiec dealera powiedział, że klienci gubią kable, więc oni ich nie wypożyczają. Byłem w szoku. Pomyślałem: "To sobie potestowałem!". Fakt, dzięki temu kabla nie zgubiłem.
W tym miejscu należy jeszcze wspomnieć o roli polityków w tym temacie. Ustawicznie usprawniając Ustawę o elektromobilności, narzucają wielu podmiotom kierunki i terminy rozwoju flot. Mam wrażenie, że robią to, z nikim się nie konsultując. W końcu, jak zawsze, wiedzą wszystko najlepiej.
Stojąc z boku, można nabrać przekonania, że świat flotowy zmienia się w coraz szybszym tempie. Po prostu wszystko dzieje się jak w samonapędzającym się ekologicznym silniku rodem z przyszłości.
A za oknem deszcz, choć podobno jest zima. Kablami wysokiego napięcia płynie prąd, którego też podobno za chwilę nie będzie, bo coraz częściej mówi się, że grozi nam blackout. I to nie jeden. Ceny oszalały. Rynek klienta zmienił się w rynek sprzedającego - nie tylko w branży automotive. Z każdą chwilą słychać coraz głośniejszy elektromobilny szum, aż trudno się w tym wszystkim połapać.
A we flotach (z małymi wyjątkami) wszystko dzieję się wciąż jak dawniej.
Tu cichosza, tam cicho, I w ogóle nic ni ma, Wiosna to czy lato, Jesień albo zima (Grzegorz Turnau)
Jeżeli udamy, że nie widzimy działań absolutnie kilku wyróżniających się pozytywnie podmiotów (np. Inpost), elektromobilność flotowa anno domini 2021 (i pewnie 2022) sprowadza się do słów przedszkolnej piosenki: „stary niedźwiedź mocno śpi”.
Świat zaczyna biegnąć, a my śpiąc, przekręcamy się na drugi bok.
Jeżeli myślimy, że po przebudzeniu pójdziemy do salonów na zakupy, kierowani milionami opinii na temat samochodów EV, to chciałbym zapytać: a macie Państwo jakakolwiek strategię? Czy przypadkiem nie zaczynacie budować domu od dachu? Bo jakiś plan w końcu trzeba mieć...
Pewna znana mi firma zakupiła 20 pojazdów osobowych EV. Dumnie prezentują się na parkingu przez biurem głównym. Stoją tam już jakiś czas. Najbliższa ładowarka znajduje się w odległości 1,5 km, w pobliskim centrum handlowym, gdzie cztery punkty z reguły są od rana zajęte, więc trudno trafić na wolne miejsce. Własnych ładowarek nie można postawić, bo nie ma przydziału mocy. Nie ma ich i w najbliższym czasie pewnie nie będzie ze względu na lokalizację biura, możliwości dostawcy prądu, okoliczną infrastrukturą energetyczną itp. Niestety, pracownicy nie mogą sami naładować aut, gdyż żaden z nich nie ma przydomowej ładowarki. Część z nich mieszka w blokach, więc zadanie jest mocno utrudnione. Na dodatek nikt nie wie, jak rozliczyć koszty ładowania pojazdu służbowego w domu, że o zakupie ładowarki i możliwościach technicznych nie wspomnę. Polityki w zakresie planowania podróży nie ma. Narzędzi wspomagających również klient nie posiada. Lista wszystkich niedomagań jest bardzo długa. Po 8 miesiącach tylko jedno auto przekroczyło średnio 500 km miesięcznego przebiegu.
Przeszukałem internet, sprawdzałem programy konferencji flotowych, eventy dedykowane elektromobilności i...
O najważniejszym temacie (strategii) nie znalazłem prawie nic. Coś tam sobie można sklecić, ale to tak, jakby próbować „Kropelką” skleić skrzydło samolotu. Ci, co wdrażali (a jest ich tylko kilku, może kilkunastu flotowców w Polsce), wiedzą, że elektromobilność to dla flot zupełnie inna bajka. Pozostając w konwencji muzycznej, to „ani pluszowy miś, ani róże, ani całusy małe, duże” (happysad).
Panowie doradcy, flotowcy - spróbujmy razem wypunktować (w żołnierskich słowach) niezbędne, podstawowe elementy strategii wdrożenia samochodów elektrycznych do floty:
- polityka flotowa i Car Policy
- Audyt stanu posiadania i odpowiedź na pytanie, jakie pojazdy powinny lub mogą być zastąpione przez auto EV.
- infrastruktura (w tym pozwolenia, warunki techniczne, możliwości, koszty budowy)
- własna
- pracownicza
- publiczna
- planowanie tras
- rozliczenia kosztów
- firmowych
- pracowniczych
- Narzędzia wspierające
- systemy zarządzania flotą
- telematyka
- aplikacje wspierające (np. mapy dostępności ładowarek publicznych dostępnych w czasie rzeczywistym)
- polityka środowiskowa i CSR firmy
- zakup aut (pojazdy, model finansowania, ubezpieczenie i naprawy blacharsko-lakiernicze, serwis mechaniczny, utylizacja akumulatorów itp.)
To tak tylko w skrócie. Samochód, jak Państwo widzicie, znajduje się dopiero na końcu całego procesu. On zawsze jest na końcu.
Budując strategię flotową i elektromobilności, zachęcam do szukania wiedzy i doświadczenia, zarówno w sobie, w swoich bazach danych, jak i w otaczającym nas rynku (doradcy, dealerzy, warsztaty, firmy ubezpieczeniowe itp.). Nie powinniśmy zaczynać naszej strategii od przeglądu marek, modeli, zasięgów aut, pojemności ich akumulatorów czy też od źródeł finansowania czy dofinansowania. Spójrzmy szerzej i zacznijmy od wylewania fundamentów, a nie od wybierania zasłon czy karniszy. Flotowcy mają ogromną wiedzę (czasami może nieuporządkowaną) i jestem przekonany, że analizując swoje doświadczenie i wcześniej popełnione błędy, idąc krok po kroku, są w stanie przewidzieć większość trudności, jakie napotkają na drodze do elektromobilności. Dodatkowo są na rynku szkolenia na poziomie akademickim (np. w Akademii Leona Koźmińskiego), są narzędzia, aplikacje, systemy. Nie należy ufać mediom społecznościowym, prasie i wielkim medialnie konferencjom okraszonym potężną dawką marketingu i PR. Flota ma jeździć i realizować wasze cele.
Aż tyle i tylko tyle. Z tego wielkiego "worka" to Wy, flotowcy, musicie wybrać to, co jest Wam potrzebne. A potrzebna jest przede wszystkim wiedza i strategia. Później wszystko jest łatwiejsze i bardziej przewidywalne. Monitorujmy rynek i bierzmy z niego wszystko to, co najlepsze. Inaczej wkoło słychać będzie tylko szum. W razie czego my również służymy pomocą.